Zawieszam!

Hejo! Tytuł posta mówi sam za siebie. Mam teraz za dużo nauki: kończe 6 klasę i chce mieć jak najlepsze oceny...

Wracając do tematu: reaktywacja nastąpi po radzie pedagogicznej, kiedy w szkole nie będzie już kartkówek, testów itp.

Do napisania i mam nadzieje że ktokolwiek będzie pamiętał o tym blogu...

Ulcia

Dziękuję i...

Chciałabym bardzo podziękować za te 2200 wyświetleń. To dla mnie na prawdę dużo znaczy.
Chcę też poinformować, że zaczyna mi brakować czasu na pisanie rozdziałów. Są już ostatni testy i w ogóle, a ja chce mieć jak najlepszą średnią. Nie zamierzam zawieszać bloga. W pisaniu, od niedługa, będzie mi pomagać- Natalia.
 Hymm, to na tyle. Nexta nie wiem kiedy wstawię, może w tym tygodniu?
 
Pozdrawiam!
Ulcia

Rozdział 4

Miami, USA
1 sierpnia
/Ally/

Wyglądał... znajomo.
- Eeee, bardzo przepraszam. To moja wina. Niezdara ze mnie- zaczęłam się tłumaczyć, równocześnie próbując z kimś skojarzyć twarz mężczyzny. Miał on średniej długości, rude włosy i był ode mnie wyższy.
- Nic nie szkodzi. Nie widziałem  cię tu nigdy.- powiedział rudzielec
- Jestem na wakacjach.- wyjaśniłam- Allyson Rollins
Przedstawiłam się i podałam mu rękę. Jego reakcja trochę mnie zdziwiła. Zaczął mi się dziwnie przyglądać.
- Em... jakiś problem? Jeśli panu przeszkadzam to już pójdę- oznajmiłam, odwracając się w stronę stolika Tibby.
- Nie, tylko... Ally?- rzucił mi pytające spojrzenie
- E... tak, przed chwilą się przedstawiłam.- uśmiechnęłam się. Mężczyzna wydawał się znajomy, ale nie wiedziałam kim on jest. W każdym bądź razie, prawdopodobnie mnie kiedyś znał.
- Tak, wiem. Ale... Miałaś kiedyś na nazwisko Dawson i mieszkałaś tu?- zadał pytanie
-  Tak, ale... - zaczęłam 
-  Hej! Ally! Nie pamiętasz mnie?-
Wytężyłam umysł. Cofnęłam się te 12-13 lat wstecz. Uderzyła mnie fala bólu. Bądź co bądź tęskniłam za tamtymi czasami. Spojrzałam się w twarz rudzielca... RUDZIELCA! Nagle mnie olśniło.
- Dez?- upewniłam się
- Brawo! Myślałem, że mnie zapomniałaś- powiedział
- Nie zapomniałam, tylko nie poznałam- uściśliłam
- Wiesz, nie wierze, że to ty. Długo cię nie widziałem
- Ja nie wierze, że mnie poznałeś. Jak ci się wiedzie?- zapytałam
- Nieźle, ale opowiadaj co u ciebie.- powiedział
Spojrzałam w stronę mojej córki. Wyglądała na znudzoną. Moja mina trochę zrzedła. Dez podążył za mną wzrokiem.
- To twoja córka- domyślił się- a czy... twój...
Wiedziałam o co mu chodzi.
- Nie, mój mąż zginął w wypadku. Cztery lata temu.- wyjaśniłam
- Aha. Przykro mi...- powiedział
- Ja już naprawdę muszę iść. Chcę zabrać Tibby na plażę. Jeśli chcesz możesz iść z nami-zaproponowałam, mając nadzieje, że jednak odmówi.
- Chętnie.- zgodził się
~Moje szczęście...-przemknęło mi przez my
Podeszliśmy do stolika Tibby. Dałam jej zakupione lody i przedstawiłam Dezmonda. Postanowiliśmy od razu iść w stronę oceanu.
- Więc co porabiasz?- zapytał się Dez, kiedy przechodziliśmy obok parku
- Nic ciekawego, jestem lekarzem- odpowiedziałam- konkretnie chirurgiem
-W sensie, grzebiesz w ludziach?- zapytał
- Taaa, mniej więcej, chodź sama bym ta tego nie ujęła- powiediałam
- A, gdzie i czemu uciekłaś jeśli można wiedzieć.
- Uciekłam, bo... miałam nie za ciekawą sytuacje w domu... w woleliście Kirę. Teraz z perspektywy czasu, aż tak źle mi nie było, ale wtedy..- wyjaśniłam
- Ale gdzie?- dopytywał się.
-Co gdzie?-zapytałam
- No, gdzie uciekłaś?-wyjaśnił
Zastanowiłam się. Zdradzić mu moją kryjówkę. Niby nie mam do niego już żalu Wszystko sobie poukładałam, ale jednak...
- Aaa, o to chodzi...Spróbuj zgadnąć- zaśmiałam się
- Hymmm... Nowy York? Los Angeles?- zaczął zgadywać
- zimno, zimno
- Nie wiem. Podpowiedź?- poprosił
- Ok. Duże miasto, nie w Ameryce.- oznajmiłam
- Londyn?
- Nie
- Madryt?
Pokręciłam przecząco głową
- Tokio? Nie no, nie zgadnę. Weź powiedz.- poddał się
- Dobrze. Sidney.- powiedziałam
- Australia?!? W życiu bym nie zgadł.- oznajmił
-Heh... właśnie dlatego to miejsce wybrałam- uśmiechnęłam się
- Czyli mieszkasz tam sama. To znaczy tylko ty i Tibby?-zapytał się
-Nie, jest jeszcze Dingo! Nasz piesek-wtrąciła się moja córeczka
- Jednym słowem, wesoło. O bym zapomniał!-powiedział rudzielec
- O czym?
- Pamiętasz Cece?-zapytał
Przytaknęłam
- To ona organizuje takie spotkanie klasowe. Przyjdziesz?-zaproponował
- No nie wiem...-zaczęłam
- Proszę. Austin mnie chyba zabije jeśli się dowie, że cię spotkałem i nie zaprosiłem-uśmiechnął się
-Przesadzasz. Naprawdę nie mogę. Co będzie z Tibby? Nie zostawię jej samej-oznajmiłam stanowczo
- Wiesz, moja kuzynka jest opiekunką. Mogłaby się nią zająć i przy okazji pokazać jej Miami.- powiedział
- Nie wydaje mi się żeby to był dobry pomysł. I po dłuższym zastanowieniu dochodzę do wniosku, że z Tibby musimy już iść-oznajmiłam
-Proszę! Chociaż przejdź się ze mną do Austina. On nie uwierzy, że cię na serio spotkałem-poprosił
- To nic mu nie mów- rzuciłam do niego, równocześnie odwracając się na pięcie.
Poszłam w stronę hotel ciągnąc za rękę Tibby i zostawiając z tyłu zdziwionego rudzielca. Przeklinałam w duszy swoje tchórzostwo. Przecież tak bardzo chciałabym zobaczyć Trish i Austina. Nawet Kirę. Za późno.
- Mamo? A ty nie chciałaś iść?-usłyszałam głos Tibby
- Nie. Przecież to miały być wspólne wakacje-powiedziałam
Jednak szczerze, bardzo chciałam tam iść.
~Powinnam się zapytać Dez'a kiedy i gdzie idą na to spotkanie-pomyślałam


/Austin/
Siedziałem na kanapie i oglądałem jakiś film, kiedy do mojego domu wpadł Dez. Zachowywał się dziwnie, inaczej niż zazwyczaj.
- Co jest?-zapytałem
- Nie zgadniesz.-powiedział nienormalnym tonem
-No, nie zgadnę-roześmiałem się- mów co jest.
- Wpadłam dzisiaj na pewną dziewczyna-powiedział
- Nie mów, że się zakochałeś. Przecież jesteś z Tess.-przypomniałem mu
- Nie zakochałem się! Spotkałem, jak już mówiłem dziewczynę, którą na pewno znasz.-oznajmił
-Świetnie. Kto to był?-zapytałem
- Dziewczyna. Długie brązowe, lekko kręcone włosy. Ciemne oczy. Nie wysoka, szczupła. -powiedział
- Nie mam pojęcia!- jęknąłem- nie mam czasu, na te durne zgadywanki
- Austin! Zastanów się!-krzyknął
Zastanowiłem się. Brunetka, ciemne oczy, szczupła, nie wysoka... oraz układał się w jedną osobę, ale...



Witam ludzie!
Rozdział miał być w sobotę/niedzielę- jest w poniedziałek. Bardzo przepraszam, ale nie potrafię pisać regularnie (mimo najszczerszych chęci). Oczywiście za wszystkie błędy przepraszam i od razu mówię, że już mi się nie chce tego sprawdzać: matma woła (hurra :-(  )
Chcę jeszcze powiedzieć że ostatnio moja wena spadła do minimum, więc rozdział jest jaki jest, to znaczy: krótki, nudny i ehh...

A na koniec chcę jeszcze polecić opowiadanie mojej przyjaciółki, powstałe na motywach serialu "Austin i Ally". Zaczęła pisać dzisiaj. Oto adres bloga: http://closeyoureyesanddream-opowiadanie.blogspot.com/ 
Pozdrawiam i do nexta!
Ulcia





Info&pytanie

Taaa to nie rozdział...
Informuję, że rozdziały będą się pojawieć co niedziele. No chyba, że w tygodniu uda mi się napisać np. 2 rozdziały. Wtedy jeden z nich dodam wcześniej, a drugi zostanie na niedziele. Mam nadzieje, że taki układ Wam się podoba...
A teraz pytanie: Gdybym założyła bloga z nowym opowiadaniem, o czym miało by być. O bohaterach A&A, czy raczej o Rossie, R5, Laurze itp.?
Prosze o odpowiedzi w komach (można anonimowo, prawdopodobnie wyłączyłam weryfikacje obrazkową)
Pozdrawiam!!!
Ulcia ♥♡♥

Pytanie:

Witajcie Szanowni Czytelnicy tego bloga!

Mam jedno pytanie: Wolelibyście, żebym dodawała rozdziały regularnie (np. co niedziele), czy tak jak teraz (tzn. np. jednego dnia  2, potem przez miesiąc pustka) ??? Proszę o komentarze (można anonimowo). Na odpowiedź macie czas do opublikowania następnego rozdziału, którego jeszcze nawet nie zaczęłam :-(. Obecnie walcze o 6 z matmy na koniec i zaraz test predyspozycji językowych do gimnazjum o_O, to znaczy mniej więcej tyle, że nie wiem kiedy dodam naxta. Postaram się w tym tygodniu...

Pozdrawiam!
Autorka tego bloga: Ulcia

Rozdział 3:

Miami, USA
 1 sierpnia
/Ally/

Kiedy się obudziłam, zegar pokazywał godzinę 9:12. Przerażona zerwałam się z łóżka, po czym dotarło do mnie, że nie jestem we własnym dom, tylko w jakimś hotelu oraz, że mam wakacje. Czułam się wypoczęta, tak jak nigdy. Nic dziwnego. W końcu zazwyczaj wstaję o siódmej. Tibby spała na łóżku obok. Nie chcąc jej budzić, wyszłam na balkon. Był dość duży. Znajdował się na nim niewielki stolik i 3 krzesła. Zbliżyłam się do barierki. Poczułam na policzkach rześki wiatr, z nad oceanu. Widok był piękny i można się było tak patrzeć bardzo długo, jednak szybko nadszedł czas budzenia Tibby. Stołówka hotelowa rano była czynna tylko (aż) do 10.20. Potem otwierała się na 3 godziny od 14:00, a kolacje była od 19:00 do 21:30.

Śniadanie minęło bez zbędnych komplikacji. Dochodziło południe, kiedy wraz z Tibby ruszyłyśmy do parku. Moja córeczka skakała przez całą drogę i ogólnie tryskała optymizmem. Kochała zabawę na świeżym powietrzu, niemal tak bardzo jak śpiewanie. Plac zabaw nie leżał daleko. Mniej, więcej 20 minut drogi na piechotę, toteż po chwili widać było zjeżdżalnie i huśtawki. 
  Tibby od razu poszła na jakąś zabawkę, a ja zostałam na ławce. Wyjęłam książkę z torebki i zagłębiłam się w lekturze. 

/Tibby/
 Do zjeżdżalni prowadziła sporawa kolejka. W Sidney,nigdy na placach zabaw nie było tyle dzieci.
Kiedy w końcu dotarłam do miejsca zjazdu, jakiś chłopak, na oko w moim wieku wepchnął się przed wszystkich, w tym przede mnie i zjechał. Zdziwiłam się, że nikt nie zareagował, więc postanowiłam sama coś zrobić. Szybko znalazłam się na ziemi i podbiegłam do blondyna.
- Nie zauważyłeś kolejki?- zapytałam spokojnie
- Zauważyłem, ale moja ciocia mówi, że jak się jest lepszym, to nie trzeba czekać- powiedział z denerwującym uśmiechem
- To twoja ciocia jest dziwna, a poza tym skąd wniosek, że jesteś lepszy?-uniosłam brwi
- Eee, to proste. Moim dziadkiem jest Jimmy Starr. Założyciel Star Records- pochwalił się
- No, i? Twój dziadek to jedno, a ty to zupełnie co innego.- wyjaśniłam
Obok nas zaczęła zbierać się spora grupka dzieciaków. Rozejrzałam się nie pewnie. Ciekawe co ich tak interesuje. Pewnie nikt inny dotąd nie postawił się temu blondynowi. Spojrzałam na twarz chłopaka. Rozglądał się jakoś bezradnie w poszukiwani ratunku.
- A skąd ty w ogóle jesteś. Nigdy cię tu nie widziałem.- powiedział w końcu
- Mieszkam daleko, za siedmioma górami, za siedmioma lasami i za siedmioma rzekami- odpowiedziałam bez namysłu
- Zabawne.- w jego głosie nie wyczułam ironii- Jestem Logan
Chłopak podał mi rękę.
- Tibby- przedstawiłam się, po chwili wahania, jedna ręki mu nie podałam
- Mam bardzo fajne zabawki, chcesz się ze mną pobawić?- zaproponował
- Jesteś dziwny, nie chce. Najpierw się wpychasz i wywyższasz, a teraz?- mówąc to odwróciłam się na pięcie i poszłam w kierunku mamy.

/Ally/
 Zobaczyłam idącą w moim kierunku Tibby.
- Coś się stało?-zapytałam lekko zaniepokojona
- Nie, ale jakiś dzieciak się przede mnie wepchnął, to mu dogadałam, potem on chciał się ze mną bawić, ja nie chciałam, więc możemy już iść- wyjaśniła, na jednym oddechu
- Jeśli chcesz.- zgodziłam się i włożyłam książkę do torebki.
Wychodząc z parku zapytałam się ją jeszcze o tego chłopaka.
- Był chyba w moim wieku, miał takie dosyć długie,jak na chłopaka, blond włosy i zielone oczy. Mówił, że jego dziadkiem jest Jimmy Starr i twierdził, że jest lepszy- wyjaśniła- i miał na imię Logan
- A po czym wnioskował, że jest lepszy?- uniosłam brwi
- Jego ciocia, coś tam mu mówiła- oznajmiła
Najprawdopodobniej Kira ma siostrę. Założenie, iż jest się lepszym od innych, jest bardzo w jej stylu. Idąc ulicą, przechodziłyśmy obok jednej z moich ulubionych lodziarni w Miami.
- Może chciałabyś lody?- zaproponowałam, mojej córeczce
- Pewnie! Chodźmy-  zgodziła się z entuzjazmem
- To idź zajmij stolik, a ja zamówię. Dla ciebie truskawkowe i czekoladowe, tak?- upewniłam się
Tibby pokiwała głową, na tak. Podeszłam do kasy i złożyłam zamówienie. Odebrałam deser, a kiedy odwracałam się wpadłam na jakiegoś mężczyznę. Wyglądał... znajomo.

Od autorki:
Kolejny rozdział. Troszkę krótki, ale jest. Następny nie wiem kiedy się pojawi. Postaram się wstawić jak najszybciej. Za jakiekolwiek błędy przepraszam. A teraz pytanie do Was: Na kogo Waszym zdaniem wpadła Ally?  Czy to tak oczywista, że aż nierealna postać jak Austin? Czy może jakaś drugoplanowa. Piszcie w komentarzach (można anonimowo).
Pozdrawiam
Ulcia

Rozdział 2:

Miami, USA
31 lipca
/Ally/

Kiedy dolecieliśmy na miejsce, było jeszcze widno. Tibby przespała większość podróży, a ja zostałam sam na sam z myślami. Im bliżej było do Miami, tym wzrastał mój strach. O ile na lotnisku, w Australii byłam pewna, że jestem gotowa, tak teraz najchętniej wróciłabym do Sidney. Bałam się, choć nie wiedziałam dokładnie czego. Czy tego, że ich spotkam, a oni mnie nie poznają? Tego, że mnie znienawidzili? Czy może, że w ogóle ich nie spotkam? Jedna część mnie chciała pójść do Sonic Boom'a, druga stanowczo tego odradzała. Dumałam nad tym długo, a moja ostateczna decyzja brzmiała: "jeśli ich spotkam przez przypadek, zagadam do nich, jeżeli nie: trudno"

Nasz hotel mieścił się bardzo blisko plaży. Plaży, którą dobrze znałam, otóż kiedyś chodziłam na nią regularnie. Wtedy, kiedy jeszcze nie znaliśmy Kiry. Miłe wspomnienia.
 Mogłoby się wydawać, że przed "erą Kiry", moje życie było idealne, ale to nie prawda. Przynajmniej nie do końca. Co prawda, miałam przyjaciół- jeszcze wtedy wiernych, ale posiadałam też wrogów, a w zasadzie jednego wroga. Była to nijaka Cecilia Jones. Uparty, popularny i wredny rudzielec. Dokuczała nie tylko mi, ale także Trish, Austinowi i Dezowi. Nie czuje już do niej urazy. To by było głupie i dziecinne, jednak nie wiem, czy ucieszyłabym się ze spotkania z nią. 
Pamiętam też moją pierwszą miłość: Dallasa. Pracował w sklepie z komórkami. Mówiłam przy nim same głupoty. Jestem ciekawa czy mnie pamięta. 
  ~Jeśli nawet, to myśli o tobie jak o wariatce- pomyślałam 

W taksówce, wiozącej nas do hotelu, Tibby jeszcze odreagowywała podróż. Była zaspana i trochę obrażona, że ktoś ważył się ją obudzić. Moja córeczka lubiła długo pospać- tą cechę miała po tacie. 
Meldunek nie trwał zbyt długo. Musiałam jedynie pokazać jakieś papiery i dowód. Pokój znajdował się na trzecim piętrze. Wyposażony był w łazienkę, 2 łóżka, telewizor, ręczniki, szklanki, czajnik i posiadał wyjście na taras. Z balkonu roztaczał się piękny widok na ocean. 
Rozpakowanie walizek zajęło mi jakieś pół godziny. W międzyczasie, Tibby zdążyła się już rozbudzić i zgłodnieć. Powoli zaczynało mnie denerwować, te jej: "Mamo, mamo! Kiedy skończysz?", albo: "Maaaamo, głodna jestem", ewentualnie jeszcze: " Nuuuudzii mi się!".
 ~Chyba podwyższę pensje jej opiekunki- przemknęło mi przez myśl.
- Mamo! Pójdziemy gdzieś dzisiaj?- usłyszałam kolejne pytanie
-Nie. Jest już dosyć późno. Kolacja w hotelu zaczyna się za 15 minut.- oznajmiłam
- Ale, po kolacji...- zaczęła
- Tibby, muszę odpocząć po podróży. Ty całą przespałaś, ale ja nie miałam tego szczęścia-przerwałam jej
- To będziemy tak siedzieć?-posmutniała
- W domu ledwo można cię odciągnąć od telewizora. Pooglądasz cos sobie, a jutro, obiecuje, pójdziemy gdzie zechcesz.- powiedziałam
- Na przykład do parku? Widziałam taki plac zabaw jak jechaliśmy. Pójdziemy? - zapytała z entuzjazmem
- Dobrze, zgadzam się, ale teraz chodźmy na kolacje. Wydawało mi się, że byłaś głodna- oznajmiłam
 Chwile zajęło nam odnalezienie hotelowego bufetu. Tibby była zachwycona szerokim wyborem  dań. Co do jedzenia: Było znośne, choć jadałam lepsze.


_*_*_*_*_*_*_*_*_

/Austin/
  Powoli robiło się ciemno, a ja zmierzałem do domu. Dzisiejsza próba, była długa i męcząca, a ja musiałem jeszcze iść na pizzę z przyjaciółmi. Miałem już powoli dosyć. Mój plan dnia wyglądał tak: śniadanie, pisanie piosenek z Kirą, obiad, próba muzyczna, próba taneczna, kolacja, prysznic, sen. I tak dzień, w dzień. Czasami zdarzały się też jakieś wypady na miasto( tak jak dzisiaj). Dodatkowo ani ja, ani Kira nie mieliśmy ostatnio weny. Zaczynało mi się nudzić. Od dwóch miesięcy nie wrzuciłem nowego teledysku. Starr Records, chwilowo wstrzymało produkcję nowej płyty, a mi powoli zaczynało brakować kasy. Nie miałem stałego przypływu pieniędzy.
   Powinienem poszukać pracy- pomyślałem.- tylko gdzie ja ją wcisnę?
Skręciłem w moją uliczkę. Mój dom nie był jakiś ogromny, ale czułem się w nim samotnie. Ta cała przestrzeń mnie dobijała. 
- Powinienem sobie kupić psa-szepnąłem do siebie, otwierając drzwi. Miałem dziewczynę. Chodziłem z nią prawie 13 lat. Czy to wystarczy, żeby myśleć o naszym związku na poważnie. Pewnie tak, ale nie chce jej się oświadczać. Jeszcze nie. Nie jestem na to gotowy
   ~Masz 30 lat. Kiedy będziesz gotowy? Na starość?-mówił głos w mojej głowie.
Niby byłem sławny. Niby miałem przyjaciół, dziewczynę, ale moje życie wcale nie było takie idealne. Moja mama leżała  w szpitalu, już prawie rok. Natomiast tata spotykał się z jakąś młodszą od siebie kobietą (żałosne).
Czułem się jak w dusznej klatce. W klatce, której ściany powoli zbliżały się do siebie. Straszne uczucie, którego nie życzyłbym najgorszemu wrogowi.
- Jeżeli to tak czuła się Ally przed ucieczką, to się jej nie dziwie- szepnąłem do siebie.
Momentalnie zalała mnie fala bólu, która towarzyszyła każdej mojej myśli o brunetce. Kiedyś miałem nadzieje, że jeszcze ją zobaczę, ale minęło już... 12 lat. Równiutko.
- Przestań o niej myśleć!- rozkazałem sobie. Ostatnio coraz częściej mówiłem do siebie.

Do wyjścia została mi godzina, więc z braku laku, włączyłem telewizje.
Oglądając usłyszałem dźwięk telefonu. Był to sms. Od... CeCe. Nawet nie pamiętałem, że mam jej numer. Phi! Nawet nie wiedziałem, że ona zna mój. Rudowłosa pisała:
Austin! Organizuje takie spotkanie naszej klasy. Odbędzie się 3 sierpnia o 16.00. Spotykamy się przed starą szkołą i idziemy na plaże. Odpisz czy będziesz i jakbyś mógł, to zaproś Ally( nie mam jej numeru).  
                                                                                                CeCe
Pomysł nawet dobry, tylko dlaczego ona musiała wspomnieć o Ally? Czemu? Właściwie, to było dość dziwne. CeCe nigdy nie przepadała za mną, ani za Ally, ani za nikim z naszej paczki.
- Może to prawda, że ludzie się zmieniają?- zapytałam sam siebie.
Po krótkim zastanowieniu doszedłem do wniosku, że fajnie będzie zobaczyć klasę. Chwyciłem telefon i odpisałem:
Będę, ale do Ally też nie mam numeru. Kontakt nam się urwał.
                                                                             A.
Na odpowiedź nie musiałem długo czekać. Rudowłosa napisała:
Świetnie! Będą wszyscy... oprócz Ally. To dziwne, że nie macie kontaktu. Wydawaliście się być dobrymi przyjaciółmi, ale to nie moja sprawa. Do zobaczenia!
                                                                            CeCe

Już nie odpisałem. Ustalona godzina, była stosunkowo bliska. Szybko przebrałem się w wygodny strój i poszedłem w stronę pizzerii.
 ~Gdybym miał stałą posadę, kupiłbym sobie auto- pomyślałem.
W restauracji byłem przed czasem. Pierwsi dołączyli do mnie Dez i Tess (jego narzeczona.) Potem przyjechała Kira. Na samym końcu, doszli Trish i Dallas. 
  ~Co za ironia. Trish chodzi z chłopakiem, w którym Al... STOP!-pomyślałem.- Nie myśleć o... niej
- Dostaliście sms'a- zapytała Trish
-Od Cece?- upewniłem się
Czarnowłosa pokiwała głową
-Tak
- Ja taż
- I ja
-Yhm
- Od kogo?- to pytanie zadała Tess
- Od takiej jednej dziewczyny z naszej klasy. Jak chcesz to też możesz iść.- wyjaśnił Dez.
- Ok- zgodziła się dziewczyna
Weszliśmy do lokalu i zamówiliśmy jedzenie. Nastała chwila ciszy, którą przerwała Kira
-Ma ktoś jutro wolny czas?- zapytała- około południa?
Pokręciliśmy przecząco głowami. Najwidoczniej wszyscy mieliśmy jakieś plany. Na przykład ja musiałem odwiedzić mamę w szpitalu.
-Szkoda. Muszę się zając dzieciakiem mojej siostry. Miałam nadzieje, że ktoś mi pomoże- powiedziała Kira
- To Vanessa ma dzieci?- zapytałem. Kira nigdy o tym nie mówiła
- Ma sześcioletniego bachora. Mama mi każe się nim zająć. Uhh... Jak ja nie lubię dzieci- jęknęła

Dalej rozmowa się jakoś potoczyła. Rozmawialiśmy jak zwykle o jakichś bezsensownych rzeczach. Nawet nie pamiętam dokładnie o jakich. Zanim się obejrzeliśmy dochodziła 11 w nocy i trzeba było się rozejść.


Od autorki:
Oto 2 rozdział. Oczywiście bardzo przepraszam za jakiekolwiek błędy. Mam nadzieje, że nie jest strasznie nudny i komuś się podobał. Będę wdzięczna za każdy komentarz (komentować można anonimowo). Nexta dodam jak najszybciej się da. Jest nawet nikła szansa, że dzisiaj (05.04.2013r.), ale to zależy od weny.
Pozdrawiam <3
Ulcia

Rozdział 1:

Sidney, Australia
 31 lipca
/Ally/

 Obudziłam się jak zwykle o 7 rano. Teraz już nie potrzebowałam budzika- wstawałam tak 7 dni w tygodni. Nawet kiedy nie musiałam.
  Przeciągnęłam się. Dzisiaj nadszedł początek mojego urlopu. Już od dwóch lat pracowałam w jednym z lepszych szpitali w Australii. Lubiłam pomagać ludziom, dlatego kochałam tą prace. Przynosiła mi całkiem dużo dochodów.
 Wstałam z łóżka i ubrałam się. Kierując się do kuchni, zajrzałam do pokoju mojej sześcioletniej córeczki- Tibby. Dziewczynka jeszcze smacznie spała, przytulając swoją ulubioną maskotkę: łaciatego pieska, o imieniu Lolly. Miała jasne, blond włosy, odziedziczone po Tomie, moim mężu który zginął w wypadku samochodowym. Po nim odziedziczyła również odwagę. Po mnie natomiast miała brązowe oczka i talent muzyczny. Uczyła się grać na pianinie i pięknie śpiewała.
 Obok jej łóżka znajdował się nie wielki plecaczek, a na krześle od biurka leżało przygotowane ubranie. Cieszyłam się, że w końcu spędzę z nią więcej czasu. Całe 3 tygodnie. W dni powszednie  wstaje wcześnie i zostawiam ją z opiekunką. Z pracy wracam około 18.00. Z Tibby spędzam głównie weekendy.
   Jeszcze chwile popatrzyłam na moją córeczkę i poszłam do kuchni. Przez okno wpadały pierwsze promienie słoneczne. W mieszkaniu panowała cisza, którą kiedyś lubiłam, ale wszystko zmieniło się w dniu urodzin Tibby. Od początku była bardzo hałaśliwa. W domu stało się jeszcze weselej kiedy zaczęła chodzić.
Robiąc kanapki dla mnie i dla mojej córki spojrzałam na kalendarz. Dopiero wtedy uzmysłowiłam sobie, że dzisiaj wypada rocznica mojego wyjazdu, a właściwie mojej ucieczki z Miami.
- Ile to już lat?- szepnęłam do siebie i zaczęłam liczyć na palcach. Wyszło 12 lat. Ostatni raz w moim rodzinnym mieście byłam 12 lat temu. I dzisiaj tam powrócę. Co prawda na 3 tygodnie, ale to już coś. Planowałam to zrobić wcześniej, kiedy Tibby miał 2 lata. Jednak pomysł poszedł w odstawkę kiedy w wypadku samochodowym zginął  Tom. Pisząc pożegnalny list do taty zdecydowałam, że wrócę, kiedy ustabilizuje sobie życie. Dlatego musiałam się pogodzić ze śmiercią ukochanej osoby i iść do przodu, pomijając Miami. Teraz wiem, że jestem gotowa. Moje życie jest cudowne. Mam utalentowaną córeczkę, duży apartament, samochód, ukończyłam medycynę, mam stałą posadę i wspaniałą przyjaciółkę. Nie wiem czy spotkam się tam z tatą, nie wiem czy mnie pozna, ale miło będzie zobaczyć Miami.
 Robiąc kanapki, w ciszy która rzadko gościła w tym domu, usłyszałam przenikliwe szczekanie. Aż podskoczyłam. Był to nasz piesek, rasy golden retriver. Szczeniak miał dopiero 8 miesięcy i dostał od Tibby imię Dingo.
Pogłaskałam włochatą główkę.
- No Dingo, będziesz miał wakacje u Skyler- powiedziałam z uśmiechem. Skyler była moją przyjaciółką od pierwszych dni w Sidney. Świetnie się dogadywałyśmy. 
Zwierzę najwidoczniej zrozumiało, że zostanie gdzieś oddane, więc natychmiast ucichło. Piesek był trochę spóźnionym prezentem na 6 urodziny Tibby.
- Hymm, trzeba już budzić Tibby, za godzinę będzie taksówka, na lotnisku będziemy za 1,5 godziny, a samolot odleci za 3,5 godziny...- dyktowałam pod nosem plan dnia, idąc do pokoju dziewczynki. Kiedy dotarłam do celu, usiadłam na podłodze przy jej łóżku.
- Tibby, pobudka, pora wstać...- mówiłam do niej, jednocześnie gładząc jej włosy  
Dziewczynka zamrugała oczami.
- Ale muszeeeee?- zapytała ziewając
- Tak, o ile chcesz zobaczyć Miami- powiedziałam ze śmiechem. Wiedziałam, że to ją rozbudzi. Nigdy nie była za granicą i zawsze chciała gdzieś polecieć samolotem. Ponadto żyła tym wyjazdem od początku wakacji, które spędzała z nianią. Nie myliłam się
- Chce! Kiedy jedziemy na lotnisko? Nie długo?- pytała, siadając na materacu
- Za godzinkę przyjedzie taksówka. Chodź, ubierzemy się- oznajmiłam
- Sama się ubiorę- powiedziała- A Dingo jedzie z nami?
Pokręciłam głową
- Nie, Dingo zostanie u cioci Skyler. W samolocie pies by się męczył- wyjaśniłam
-Aha
- No, to ubierz się, tam na krześle masz ubrania. Czekam w kuchni z kanapkami- oznajmiłam wychodząc.
Przy stole nie musiałam długo. Już po paru minutach w korytarzu rozbrzmiały energiczne kroki Tibby.
- They wanna know know know
Your name name name
They want the girl girl girl
With game game game
- nuciła moja córeczka. Uśmiechnęłam się na samą myśl, że to ja napisałam tą piosenkę

- Co nucisz, kochanie?- zapytałam, mimo iż znałam odpowiedź
- Przecież wiesz! Mówiłaś mi, że to ty napisałaś tą piosenkę!- wykrzyknęła
- Austin Moon?-"upewniłam" się z uśmiechem
-Tak, ty naprawdę się z nim przyjaźniłaś?- zapytała
Pokiwałam głową
- A dlaczego już nie masz z nim kontaktu?-na to pytanie, Tibby jeszcze nie znała odpowiedzi. Nie wiedziała o Kirze, może powinna poznać prawdę?
- Wiesz... Powiem ci później. Teraz jedz kanapki, bo nie zdążymy!- uniknęłam wyjaśniania
- Później, czyli kiedy?- zapytała siadając przy stole
- No, nie wiem...
- W samolocie? Proszeeeeee- przerwała mi dziewczynka
Ona powinna poznać prawdę, Ally- powiedział głos w mojej głowie. Zgodziłam się z nim i pokiwałam głową na zgodę.
- Ale obiecujesz?- dopytywała się z kanapką w ustach
- Tak, przysięgam
Dziewczynka uśmiechnęła się uroczo i zabrała się do jedzenia. Zrobiłam to samo. Nawet nie pamiętam jak minął ten czas, ale po chwili, trzeba było się szykować. Taksówka stała przed oknem. Wiedziałam, że w Miami, jak i tu jest ciepło więc Tibby ubrałam tylko w różową czapkę z daszkiem i czerwoną, lekką kurteczkę. Sprawdziłam czy są paszporty i pieniądze, po czym ja z walizką w ręku i torebką na ramieniu oraz Tibby z placaczkiem z różowym kucykiem i Lollyim pod ręką wyszłyśmy z mieszkania. Najpierw pojechaliśmy pod dom mojej blond włosej przyjaciółki oddać jej psa. Tibby przytulała go tak długo, że kierowca zaczął się denerwować.
W lotniskowej poczekalni było nudno. Moja córeczka biegała do okoła ławki, na której siedziałam wraz z naszym bagażem podręcznym i nuciła piosenki, nikogo innego jak Austina Moona. Był jej ulubionym wokalistą. Dziwiła mnie tylko jedna rzecz. Tibby śpiewała jedynie te starsze utwory, te napisane przeze mnie, a minęło już 12 lat. Sprawa ta tak mnie zaintrygowała, że postanowiłam zapytać się o to mojej córeczki.
- Ponieważ, te twoje są fajniejsze! Te nowsze mają niemal taką samą melodie i są o tym samym. Nuda!- taką odpowiedź usłyszałam
Zrobiło mi się naprawdę, bardzo miło.

Nasz samolot odleciał punktualnie. Przy startowaniu czytałam jedną ze starych gazet. Nagle poczułam jak ktoś mnie szturcha. Owym ktosiem była Tibby, do tej pory zafascynowana widokiem z okna. Popatrzyłam na nią pytająco
- Mamo, odwróć gazetę! Patrz kto jest na odwrocie- powiedziała wesoło
Wypełniłam jej polecenie. W artykule widniało zdjęcie Austina. Zaczęłam czytać.
Nasze źródła donoszą, że amerykański piosenkarz i tancerz, Austin Moon, niedawno podpisał kontrakt na nagranie kolejnej płyty. Przeprowadziliśmy z nim i z jego tekściarką, a zarazem dziewczyną oraz córką producenta muzycznego, Kirą Starr, krótki wywiad. Oto on:
Austin jak się czujesz przed wydaniem kolejnej płyty?
To wspaniałe uczucie, kocham śpiewać i zawsze chciałem być sławny. Kolejna płyta to spełnienie moich marzeń
A czy tu obecna Kira Starr od zawsze pisała Ci piosenki?
Nie. Przez pierwsze 2 lata mojej muzycznej przygody piosenki pisała mi Ally Dawson
A dlaczego już nie pisze? Co się takiego stało?
Tak wyszło. Ona wyjechała gdzieś na studia i już nie mamy kontaktu.
Widzę smutek w twoich oczach. Jej wyjazd Cię zaskoczył?
Jej wyjazd był dla mnie szokiem. Po prostu z dnia na dzień zniknęła. Nie mówiła nic, że planuje gdzieś wyjechać. Nie podała też miasta, czy chociażby kraju do którego wyjeżdża. Zmieniła numer telefonu i usunęła konta na portalach. Szczerze mówiąc, przed jej wyjazdem nasza przyjaźń przechodziła kryzys. Podobno miała też jakąś trudną sytuacje rodzinną. Nie byłem zbyt dobrym przyjacielem, bo jej nie wspierałem. Gdybym tylko wiedział, że to się tak skończy.
Przyznanie się do błędu to pozytywna cecha. Czy chciałbyś się z nią jeszcze spotkać
Bardzo. Ale to raczej nie możliwe. Jest tak jakby wyparowała. Brakuje mi jej, ale szanuje jej decyzje i mam nadzieje że u niej wszystko dobrze. Oraz że mnie pamięta...

Dalej były jeszcze pytania do Kiry. Uśmiechnęłam się. Zauważyłam zerkającą mi przez ramię Tibby. Jak na sześciolatkę dość płynnie czytała. Dałam jej jakiś czas na doczytanie artykułu.
- Mamo, to o tobie on mówi?- zapytała się po chwili
- Tak, kiedyś miałam na nazwisko Dawson.- potwierdziłam. Obecnie nazywam się Allyson Rollins.
- Ty po prostu uciekłaś z domu?- zadała kolejne pytanie
- Nie do końca. W tajemnicy wyjechałam na studia. Byłam już pełnoletnia i miałam do tego prawo.-wyjaśniłam
- A czemu wyjechałaś?- zainteresowała się
- Więc, to było tak...- w skrócie opowiedziałam jej o Kirze, o mojej rodzinie i o całej reszcie.
- A cieszysz się z tej przeprowadzki?-zapytała, kiedy skończyłam
- Bardzo.- odpowiedziałam bez zastanowienia
-A Austin nadal cię pamięta?- zapytała
- Nie wiem. Ta gazeta jest- spojrzałam na datę- z przed dwóch lat
-Aha- posmutniała. Pewnie miała nadzieje, że pozna Austina. Ja też chciałabym go spotkać. Ale co jeśli on mnie już nie pamięta...?


Oto 1 rozdział. Od razu przepraszam za jakiekolwiek błędy. Mam nadzieje, że Wam się spodobało
Prosiłabym o jakieś komentarze. Chciałabym wiedzieć, że ktoś to czyta. Toleruje uzasadnioną krytykę. Jeśli robię coś źle, spróbuje to poprawić. Nie wiem kiedy dodam następny rozdział, ale raczej niedługo.
Pozdrawiam!
Ulcia <3


Prolog:

Prolog:
-Ally-

 Wszystko ma swój początek i koniec. I nic, nawet mimo najszczerszych chęci nie będzie trwać wiecznie- Miałam "szczęście" się o tym przekonać.
  Mam na imię Allyson, w skrócie Ally. W liceum moje życie było... idealne. Miałam najlepszą przyjaciółkę- Trish. Byłyśmy jak siostry. Mimo strachu przed sceną, byłam sławna- pisałam piosenki dla Austina Moon'a. Razem z nimi i Dezem tworzyliśmy świetną paczkę. Mimo stosunkowo różnych zainteresowań doskonale się dogadywaliśmy. Przez pierwsze dwa lata było cudownie, ale wszystko zaczęło się walić w trzeciej, ostatniej klasie. Zaczęło się niewinnie:
 Austin podpisał kontrakt płytowy z wytwórnią Star Records, niedługo potem poznał Kirę- córkę Jimmy'ego Starra. Kira wydawała się słodka, miła, czarująca... Blondyn się w niej zakochał i zaczęli tworzyć parę. Wtedy okazało się, że dziewczyna tak naprawdę jest wredna i egoistyczna. To znaczy przed Austinem, Dezem i Trish udawała miłą, ale mnie nienawidziła. O ile to mogłam jakoś znieść, o tyle poczułam się okropnie kiedy Kira zapytała się go czy to ona może mu pisać piosenki. Samo pytanie było bolesne, a odpowiedź załamała mnie. Chłopak się zgodził. Tłumaczył mi jeszcze, że "Kira ma na serio talent", że "będziemy we trójkę pisać" itd. Zaczęliśmy się oddalać.
W tym samym czasie mój tata ponownie się ożenił (moja mama umarła, kiedy ja miałam 6 lat).
Wziął ślub z jakąś blondynkę, o imieniu Isabella która miała córkę, o 4 lata młodszą ode mnie <Mabel>. Mój ojciec zaczął ją faworyzować, mówił jaka to ona piękna, mądra, utalentowana, a ja?
Mnie mówił, żebym zajęła się pacą w sklepie itp.
 Nie obchodziłam mojego taty, nie miałam komu się wyżalić. Austin wolał Kirę, Trish chyba w ogóle o mnie zapomniała, a z Dezem zawsze miałam słaby kontakt.
Czułam jak świat walił mi się pod nogami, miałam dość. Wydawało mi się, że popadam w depresje i prawdopodobnie tak było. Czekałam na ratunek,... który nadszedł, a mianowicie:
 Dostałam się na studia medyczne w Sidney. Byłam pełnoletnia- nikt nie mógł mnie powstrzymać. Długo zastanawiałam się jak powiedzieć rodzinie i znajomym, że wyjeżdżam do Australii. Zdecydowałam się, że nijak. Postanowiłam zakończyć tan rozdział życia, zostawić wszystko za sobą, urwać kontakt. W tajemnicy kupiłam małe mieszkanie w Sidney i wykupiłam lot. Dzień przed odlotem wzięłam dużą walizkę i spakowałam do niej potrzebne ubrania, książki, pieniądze i kilka zdjęć. Zdecydowałam też napisać list. Kochany tato! - zaczęłam, ale po krótkim namyśle skreśliłam słowo kochany i zaczęłam od nowa. Ostatecznie list wyglądał tak:

 Tato!
    Kiedy będziesz to czytał, ja będę już daleko. Smutno mi, że to tak przyszło mi się z Tobą żegnać, ale musisz to zrozumieć. Nie wiesz jak ciężko jest mi to pisać. Nie wiem czy zastanawiasz się teraz dlaczego nagle zniknęłam. Myślałam nad tym długo i postanowiłam podać Ci powody mojego postępowania.
      Otóż, nie zdajesz sobie sprawy, jak bardzo cierpiałam przez ten rok. Dla Ciebie liczyła się tylko Mabel i Isabella. Ja poszłam w odstawkę. Moi "przyjaciele" przestali być moimi przyjaciółmi. Przestałam dla nich istnieć. Każdy nowy dzień przynosił mi coraz więcej bólu. Właśnie dlatego postanowiłam odejść. Jak już wspominałam, przenoszę się daleko. Będę studiować i spróbuje zmienić moje życie. Mam nadzieje, że to zrozumiesz. Przykro mi, że nie zobaczę twojej reakcji. Powiadamiam Cię, że na razie stracimy kontakt. Już zmieniłam numer telefonu, usunęłam kąta na portalach społecznościowych. Mam już nawet nowe mieszkanie, którego adresu nie poznasz. Nie wiem czy jeszcze się spotkamy. Ty masz i będziesz miał własne życie, ja moje właśnie zaczynam od nowa w tej chwili. Na razie nie skupiam się na przyszłości. Moim jedynym celem jest ukończenie studiów. Mam mętlik w głowie, ale wiem, że postępuje słusznie. Kto wie może kiedyś wrócę? Może nie komunikuje się z tobą po raz ostatni? Jeśli mi się nie powiedzie, nie martw się, nie będę oczekiwać od Ciebie przyjęcia z powrotem. Masz prawo być na mnie zły, masz prawo nie chcieć mnie widzieć, ale proszę nie zapomnij o mnie. Ja o Tobie będę zawsze pamiętać. Wiem, że nie mam prawa prosić Cię o cokolwiek, jednak błagam zrób tą jedną jedyną, ostatnią rzecz: Powiedz Austinowi, Trish i Dezowi, że zawsze będę ich  pamiętać i że życzę im wszystkiego dobrego
      Jeszcze raz żegnam się z Tobą i przepraszam, że nie zrobiłam tego osobiście. Życzę Tobie, Isabelli oraz Mabel szczęścia i wszystkiego czego chcecie. Zawarłam tu wszystko co chciałam przekazać. Powiem Ci jeszcze, że mój samolot odlatuje o 6, jutro, z samego rana. Mam łzy w oczach, kiedy to piszę. Kocham Cię tato...
Pozdrawiam
Twoja Ally
 
 Kończyłam to pisać po północy. Potem wcale nie mogłam zasnąć. Kręciłam się tylko z boku na bok aż do 2, kiedy to musiałam wstać. Zmęczona ubrałam się, wzięłam walizkę, ukrytą pod już pościelonym łóżkiem i sprawdziłam czy mam wszystko. List zostawiłam na kuchennym stole. Mój tata znajdzie go po 8, kiedy to zazwyczaj wstaje.
Rzucałam ostatnie spojrzenie na dom i na palcach wyszłam na zewnątrz. Na lotnisko dotarłam taksówką. Mój samolot, odleciał punktualnie. W powietrzu zalała mnie fala zmęczenia. Wtedy z ulgą w sercu, spokojnie zasnęłam.
 
___________________________________________________________
 
Oto prolog. Mam nadzieje, że Wam się spodoba. Bardzo przepraszam za jakiekolwiek błędy i zachęcam do komentowania- można anonimowo ( i zdaje mi się że usunęłam weryfikacje obrazkową, ale nie jestem pewna o_O ). Pierwszy rozdział pojawi się być może dzisiaj (04.05.2013r)
Pozdrawiam
Ulcia

Od autorki:

Witajcie! Tak, wiem, że to już mój 3 blog (niemal) o tej samej tematyce, ale wpadłam na świetny pomysł.
 Nie przynudzając, oto kilka faktów o moim nowym opowiadaniu:
- akcja będzie toczyć się, kiedy bohaterowie będą już dorośli
-  Ally będzie mieszkać w Sidney (duże miasto w Australii, jakby ktoś nie wiedział)
- Ally będzie miała córkę
- Ally nie będzie miała kontaktu z Austinem, Trish itd.

Więc, prolog ( w którym wyjaśnię kilka kwestii) pojawi się dzisiaj (040